Ciało. /część II/

by beimpossibleblog

Potrafię sobie wyobrazić osobę, która mówi:

„No, świetnie. Wiem, że trzeba myśleć pozytywnie i takie tam… Pozytywnie… Kochać życie, kochać siebie, nie narzekać. Ale jak mam się tak poczuć?! Przecież tu mnie uwiera, tam mnie uwiera… Ćwiczę tak długo. W dodatku staram się ogarnąć jedzenie… Ale ileż można?! Same diety! Mam dość! Ja chcę żyć normalnie, nie myśleć o jedzeniu! …. I być chuda. Nienawidzę siebie„.


Mimo tego, że wiedziałam, że nie wolno tak myśleć, mówić o sobie, to i tak myślałam i mówiłam. To była taka czysta teoria. Teorię miałam w jednym paluszku, ale praktyka gdzieś tam uciekała… Aż w końcu strasznie zaczęło mi to uwierać.

Z dnia na dzień robiłam się bardziej ŚWIADOMA tego wszystkiego jak jest u mnie. Kiedy wiedziałam, że zbliża się atak, to i tak szłam i jadłam, a później wymiotowałam. Ale byłam już ŚWIADOMA TEGO,  ŻE BĘDZIE NAPAD. Mimo to jakoś i tak nie chciałam się powstrzymać.

Ale tak jak wspomniałam – zaczęło mnie to uwierać. Do tego stopnia, że po każdym napadzie i wymiotach, a później już „tylko” po objadaniu się, że czułam taki gniew na siebie – pominę myśli o tym, że przytyję czy coś… To też. Ale gniew był głównie dlatego, że kolejny raz NAKARMIŁAM te złe MYŚLI.

I kolejny raz musiałam sobie wybaczać, podnosić się. Tłumaczyć siebie.

Po jakimś czasie dotarło do mnie, że jeżeli będę siebie tak wiecznie tłumaczyć i będę wiecznie sobie mówić, że: „Próbowałam no… Ale jestem chora, nie wyszło” – to raczej daleko nie zajdę i pewnie nigdy się to nie skończy.

I taka jest prawda.

Więc im bardziej wiedziałam, że takie ciągłe usprawiedliwianie siebie, które tłumaczyłam sobie jako „wybaczanie”, nie doprowadzi mnie do niczego dobrego, tym bardziej starałam się nie karmić tych myśli (co nie zawsze się udawało oczywiście).

Zastanów się, czy Ty może też tak masz? Odpowiedz sobie szczerze:

Czy „wybaczanie” jest dla mnie wymówką do każdego kolejnego napadu?


Za każdym razem wszystko sprowadzało się do jednego: do mojego wyglądu.

Przecież wiadome jest to, że jeżeli nie ćwiczy się, a je się często i dużo, bardzo kaloryczne lub niezdrowe jedzenie, lub to i to, to w końcu każdy z nas przytyje.

To słowo- „przytyje”, powodowało u mnie coś okropnego… Powodowało tak silne emocje, że na samą myśl… JADŁAM. ( Teraz już jest o wiele lepiej. 🙂 )

Wiedząc o tym wszystkim, tłumaczyłam sobie, że to już ostatni raz, że najwyżej założę coś luźnego, schowam te „fałdki” i ucieknę przed tym – więc mogę sobie zjeść tę czekoladę, ten chleb, to masło.

Wszystko.


Jeżeli też sobie tak tłumaczysz swoje zachowanie – przestań.

Nigdy nie będzie ostatni raz. Zawsze będziesz to robił. Oczywiście, dopóki NIE OPRZESZ SIĘ NAPADOWI. Nie pomogą Ci leki, nie pomogą Ci diety. To tylko uciszy te wszystkie złe myśli na chwilę, gdzieś je schowa. Na chwilę nie będziesz się zderzał z rzeczywistością – jeżeli weźmiesz leki. Jeżeli uciekniesz w diety – zrobisz to dlatego, że nienawidzisz swojego ciała i chcesz za wszelką cenę uciec od niego (bo wciąż boisz się, że przytyjesz).


Uwolnij się od tego. Zderz się z tą rzeczywistością. Wyjdź z tej „bezpiecznej” klatki. Skończ z tym oszukiwaniem siebie samego, bo najbardziej cierpisz na tym … TY.

I prefer dangerous freedom over peaceful slavery. 


Będę do upadłego powtarzać – aby wyrwać się z sideł zaburzeń odżywiania, trzeba pokochać siebie bezwarunkowo, zaakceptować siebie takim jakim się jest.


To nie jest łatwe. Absolutnie nie. Ale to jest warte tego! Pokochaj to, co widzisz w lustrze – pokochaj swoje ciało! Ono nie jest niczemu winne! Ono wykonuje tylko Twoje rozkazy, ono Cię słucha – chcesz się objadać, mimo tego, że już pęka Ci brzuch? Proszę bardzo! Jesz dalej! Ciało Cię słucha! Mimo, że mówi STOP! To i tak mieści to jedzenie, bo ono Cię słucha!

CIAŁO CIĘ SŁUCHA.

Więc jeśli zaczniesz też słuchać swojego ciała – zaczniecie być partnerami, a nie wrogami. Ono Ci powie: „Hej! Grażyna/ Janusz! Dość! Nie jedz już. Już nie chcę”, a Ty posłuchasz. I nie zjesz. Mimo tego, że myśli dalej będą mówić „jedz”. To Ty tego nie zrobisz.

Na początku będzie bardzo trudno. Okropnie. Czasami wypluwałam jedzenie z buzi, żeby się oprzeć tym myślom, a czasami jadłam dalej. To przychodzi z czasem i z naszym samozaparciem się. Będzie pękała głowa od tego, że nie możesz zjeść – czegokolwiek, ale nie możesz zjeść! Czy To nie jest absurd?! Będziesz wył z bólu! Tego psychicznego. Tego najgorszego.

Ale guess what?

There are no gains without pains. 


Powiedz, czym Ty się różnisz ode mnie? Niczym. Prawdopodobnie studiujesz, pracujesz, wychowujesz dzieci, robisz inne spoko rzeczy. Prawdopodobnie masz tyle osiągnięć na swoim koncie, ze ja mogę tylko pomarzyć. Po dwóch latach LO, dopiero wybieram się na studia, bo przez dwa lata nie wiedziałam, co chcę robić. Więc skoro ja potrafię się oprzeć? To Ty tego nie potrafisz? Ty? Który spełniasz się na co dzień?

Serio pozwolisz, żeby tylko ta jedna, mała rzecz zmieniała Twoje życie w koszmar? Czyż nie lepiej jest zaakceptować siebie takim, jakim się jest? I żyć spokojnie?  Ćwiczyć z myślami o zdrowiu, a nie o tym, że trzeba coś spalić? Jeść zdrowo, a w weekendy obalić jakieś czoko i kebsa?

Think about it.


Słuchaj ciała. Ono nie jest twoim wrogiem. Rób to, o co cię prosi, bo ono ma swoją mądrość. Nie zakłócaj jego pracy, nie mędrkuj. (…) Jedz w pełni świadomie (…) , a nigdy nie zjesz za dużo ani za mało. Oba przypadki są ekstremalne i szkodliwe. NATURA DĄŻY DO RÓWNOWAGI ( >> dlatego będziesz mógł zjeść pizze, słodycze czy cokolwiek innego, ale od czasu do czasu – bo w życiu liczy się RÓWNOWAGA! A nie ciągłe wyrzekanie się tego, czy tamtego, a na samym końcu rzucanie się na to – bo organizm i tak tego napięcia nie wytrzyma<<), do osiągnięcia harmonii, znajdowania się w samym środku. (…) 

(…) Zdrowa osoba zawsze zachowuje UMIAR. Nie popada w skrajności, gdyż to powoduje napięcia i lęki. Kiedy zjesz za dużo i ciało jest przeciążone, kiedy zjesz za mało i odczuwasz głód, pojawia się niepokój. Gdybym powiedział ci , ile masz jeść, mogłoby się to okazać niebezpieczne, ponieważ podałbym wartości uśrednione. Jedni są chudzi, inni grubi. Jedni są aktywni, inni nie. Jeśli zgodnie z ogólnymi wskazówkami wszyscy dostaliby trzy kawałki czapati (>>rodzaj hinduskiego chlebka<<) , to niektórzy się przejedzą, a dla innych będzie to prawie nic. Nie podaję sztywnych zasad, chciałbym obudzić waszą świadomość. Zwracaj uwagę na swoje ciało, JEST ONO WYJĄTKOWE. Każdy ma inny rodzaj energii, inne zainteresowania. Jeden jest profesorem na uniwersytecie, jego ciało nie spala dużo energii. Nie potrzebuje on dużo jedzenia, ale musi jeść inne pokarmy niż pracownik fizyczny. Jakaś ogólna dieta dla wszystkich przyniosłaby więcej szkody niż pożytku. (…)

Ciało nie usiłuje niczego ci narzucać, NIE JEST RÓWNIEŻ TWOIM NIEWOLNIKIEM; TRAKTUJ JE JAK PRZYJACIELA – ZAPRZYJAŹNIJ SIĘ Z NIM. Ten, kto się obżera, i ten, kto narzuca sobie jakieś diety, mają jeden wspólny problem: są głusi na sygnały ciała. (…)

Nie da się obiektywnie ocenić, kto jest piękny, a kto nie jest. Decyduje osobisty gust, a właściwie – kaprys. Jeżeli jednak zaczynasz od tego, że nie akceptujesz siebie, stwarzasz sytuację, w której nikt cię nie zaakceptuje. Twój brak akceptacji uniemożliwia innym jej okazywanie. (…) Jeśli kochasz siebie, czujesz się dobrze sama ze sobą, przyciągasz wielu ludzi. 

-OSHO-


Więc przestań się porównywać do innych – nigdy nie będziesz tak wyglądać. Przestań narzekać na siebie. PRZESTAAAŃ! Bo to Ci naprawdę nie pomoże! JESTEŚ WYJĄTKOWY! Taki, jaki jesteś!!! PIĘKNY! JEDEN, JEDYNY W SWOIM RODZAJU! Nie ma drugiego takiego na świecie jak Ty – nie ma! Naprawdę nie ma!!! 


Ciało mów: „Stop! Nie jedz!”. Ty nadal jesz, bo słuchasz umysłu, który mówi ci: „To takie pyszne, takie smaczne. Jeszcze odrobinę”. Nie zwracasz uwagi na ciało, które zaczyna odczuwać mdłości, na żołądek, który mówi: „Stop. Więcej nie mogę. Jestem przeciążony”. Umysł mówi: „Patrz, jakie to pyszne… jeszcze kawałeczek”. I słuchasz umysłu. Gdybyś posłuchał ciała, dziewięćdziesiąt dziewięć procent problemów zniknęłoby. Pozostały jeden procent to byłyby jakieś nieprzewidziane zdarzenia, a nie rzeczywiste problemy.

-OSHO-

Zostawiam Cię z tymi słowami.

Pamiętaj, że Twoje ciało jest piękne. Ty jesteś wspaniały. Taki już po prostu jesteś. Dostrzeż to!

Więc jak? Damy radę?

Let It Rock!

Kasia xx